Kilimandżaro 5895 m n.p.m. – Tanzania
Na Kilimandżaro wybraliśmy się 10-osobową grupą z agencją podróżniczo-trekkingową Adventure24.pl, pod opieką doświadczonego przewodnika wyprawy, który miał już za sobą ponad 20 wejść na ten szczyt. Nasza podróż rozpoczęła się w Warszawie. Z przesiadką w Amsterdamie polecieliśmy do Nairobi w Kenii, skąd autobusem – przez Arushę – dotarliśmy do Moshi w Tanzanii. Dzień 1: Wędrówkę rozpoczęliśmy przy bramie Machame Gate (ok. 1800 m n.p.m.), skąd dotarliśmy do obozu Machame Camp (3026 m) – 11 km.
Dzień 2: Przejście z Machame Camp do Shira Camp (3766 m) – 5 km.
Dzień 3: Tego dnia przeszliśmy z obozu Shira przez Lava Tower (4695 m) do Barranco Camp (3983 m) – 10 km.
Dzień 4: Wędrówka z Barranco Camp do Barafu Camp (4645 m) – 9 km. Aż do tego miejsca towarzyszyły nam kruki białoszyje.
Dzień 5: O godzinie 1:00 w nocy wyruszyliśmy na atak szczytowy. Niestety, jedna z uczestniczek musiała zawrócić z powodu objawów choroby wysokościowej. Szliśmy spokojnym tempem. Minęła nas francuska grupa, maszerująca żwawo i śpiewająca – sprawiali wrażenie dobrze zaaklimatyzowanych. Jednak kilkaset metrów dalej dogoniliśmy ich – jeden z Francuzów musiał zawrócić z lokalnym przewodnikiem, prawdopodobnie przez problemy z wysokością. Najpierw dotarliśmy do Stella Point (5739 m), a następnie na Uhuru Peak (5895 m) – najwyższy punkt Afryki. Oczywiście obowiązkowe zdjęcia na szczycie! Jeszcze wieczorem przed atakiem szczytowym miałem niską saturację, ale na szczycie czułem się dobrze i nie potrzebowałem żadnych leków. Po zdobyciu szczytu każdy z nas schodził do Barafu Camp we własnym tempie. Tam zjedliśmy, odpoczęliśmy, a następnie zeszliśmy jeszcze niżej – do Millenium Camp (3800 m) – 17 km. Dzień 6: Zejście z Millenium Camp do Mweka Gate (1653 m) – 10 km. W kolejnych dwóch dniach odwiedziliśmy Parki Narodowe Lake Manyara i Ngorongoro. Ja oraz dwóch innych uczestników musieliśmy wcześniej wracać do Europy – pojechaliśmy lokalnym autobusem do Nairobi, podczas gdy reszta grupy kontynuowała podróż na Zanzibar.